Portugalia dzięki dostępowi do Oceanu Atlantyckiego jest jednym z najlepszych miejsc do surfowania w Europie, a może i na świecie. Surfing jest tu niezwykle popularny. Niemal na każdej plaży znajdziecie szkółki i pełno pływających na deskach ludzi. Każdy kto już lub jeszcze jest w stanie ustać na nogach wskakuje na deskę i surfuje. Wcale mnie to nie dziwi, ponieważ to prawdziwie ekscytujący i przyjemny sport, którego każdy powinien spróbować.
Surfing dla każdego
Portugalia jest rajem dla wszystkich tych, którzy chcieliby posurfować. Dotyczy to zarówno amatorów, którzy dopiero stawiają swoje pierwsze kroki na desce (to my), jak i bardziej profesjonalnych sportowców. Znajdziemy tu miejsca, gdzie fale są niewielkie i świetne do nauki, ale również takie, w których fale należą do tych najwyższych na świecie.
Należy jednak podkreślić, że nie jest to łatwy sport. Nawet niewielkie fale potrafią dać nieźle w kość. Wszystko dlatego, że przejazd musimy rozpocząć odpowiednio daleko od brzegu. Aby to zrobić musimy więc najpierw przedrzeć się z deską przez fale. Jeśli więc macie słabe ręce, to po trzecim przejeździe przestaniecie je czuć. Sam przejazd jest bardzo fajny i sprawia dużo frajdy, jednak ciągła walka z falami, potrafi wypłukać człowieka z wszelkich sił.

Plaże dla początkujących
W okolicach Lizbony jest wiele pięknych plaż. Jeśli jednak chodzi o surfing, to wybór może być tylko jeden – Costa de Caparica po drugiej strony rzeki Tag. To przepiękne wybrzeże, na którym znajdziemy ciągnące się kilometrami wspaniałe plaże, otwarty Ocean Atlantycki, dobre fale i masę szkół surfingu. Przy wyborze szkoły dobrze jest się dwa razy zastanowić. Niektóre z nich oferują lekcje w cenach 30 euro za osobę, a ich poziom wcale nie jest dobry. My odeszliśmy trochę dalej od głównej ulicy i udało nam się wykupić lekcję za 15 euro u byłego mistrza Europy w surfingu. Niższa cena, wyższa jakość. Wystarczy dobrze poszukać.
Jako, że wybrzeże to leży nad otwartym oceanem, fale zazwyczaj są tu bardzo dobre. Oczywiście zdarzają się dni praktycznie bez fal, jak i dni gdy fale są na tyle duże, że mogą po nich surfować tylko znający się na rzeczy surferzy. Warto zapytać instruktora, kiedy będą najlepsze fale. On dobrze zna ocean i jest w stanie to dość dokładnie ocenić.

Jak wygląda lekcja surfingu?
My trafiliśmy na dość duże fale. Nasz instruktor poważnie zastanawiał się czy nas na nie wziąć.
– Spróbujemy – powiedział w końcu, po chwili namysłu.
Założyliśmy pianki, chwyciliśmy deski pod pachy i zeszliśmy na plażę. Szybki instruktaż zasad bezpieczeństwa i podstawowych ruchów i już wskoczyliśmy do wody. Instruktor kazał nam uważać na głowy, gdy wpadamy do oceanu, by nie dostać deską. Rozpocząłem pierwszy przejazd. Udało mi się wstać, ale szybko straciłem równowagę, wpadłem do wody i ŁUP! Dostałem deską w głowę. Cały ja. Na szczęście obyło się bez poważnego urazu. Zimna woda szybko schłodziła sinika.
Muszę przyznać, że bawiliśmy się naprawdę świetnie. Pod koniec lekcji ręce odmawiały już jednak posłuszeństwa, więc wstanie na desce graniczyło z cudem. Postanowiliśmy więc skończyć lekcję, zamiast się dalej ośmieszać.

Nazaré czyli największe fale świata
Okolice Lizbony oraz Algarve to świetne miejsca do surfingu rekreacyjnego. 120 kilometrów na północ od Lizbony znajduje się natomiast niewielka miejscowość o nazwie Nazaré. To najbardziej ekstremalna miejscówka do surfingu na świecie. Fale potrafią tu osiągać niebotyczne 30 metrów wysokości! To tyle co dziesięciopiętrowy blok! Wszystko dzięki specyficznym prądom i dnu morskiemu, na którym znajduje się Kanion Nazaré, który powoduje wypiętrzenie się wody. To naprawdę szalone miejsce. W 2012 roku plażą spacerował dziadek z wnuczką, gdy nagle znikąd pojawiła się wielka fala i ich porwała. Oboje zginęli.
Co ciekawe miejsce to zostało odkryte stosunkowo niedawno jako dobre do surfingu. Znany amerykański surfer Garret McNamara usłyszał w 2010 od znajomego o niewielkiej miejscowości w Portugalii, gdzie fale osiągają niebotyczne rozmiary. Amerykanin pojechał do Nazaré, by zobaczyć je na własne oczy. Od tego czasu przejechanie na 30-metrowej fali stało się jego celem. Rozpropagował to miejsce na cały świat. W 2011 roku pobił rekord Guinessa, łapiąc w Nazaré falę wysokości ponad 23 metrów. Dwa lata później rzekomo udało mu się przejechać po 30 metrowej fali, jednak rekord ten nie został oficjalnie zaliczony. Obecny oficjalny rekord należy do Brazylijczyka Rodrigo Koxa, który również w Nazaré surfowała na fali mającej ponad 24 metry. W zeszłym roku młody Portugalczyk zaliczył rzekomo 30 metrową falę, jednak nowy rekord nie został jeszcze oficjalnie uznany.


Niezależnie od rekordów, bez dwóch zdań Nazaré to miejsce, gdzie znajdziecie największe fale na świecie. Co roku w okresie zimowym do tej małej miejscowości ściągają najlepsi surferzy z całego świata w nadziei na pobicie rekordu, a zgromadzeni na wzgórzu pod latarnią morską rozemocjonowani gapie oglądają ich zmagania.
Jeśli interesuje was historia surfingu w Nazaré to niedawno na HBO GO pojawił się nowy serial dokumentalny pt. „30-metrowa fala” opowiadający o zmaganiach Garreta McNamary z wielkimi falami.
A jeśli chcielibyście spróbować sami, to jedźcie do Portugalii. Świetna zabawa gwarantowana.
Więcej ciekawych wpisów z Portugalii: